Vis Project
VIS 02.04.2015
Prace budowlane trwają, aby mogły przebiegać mniej lub bardziej nie zakłóconym rytmem, niezbędne są zakupu, ustalenia z miejscowymi, działalnośc administracyjna itp. Aby to sprawnie realizować siłą żeczy uczę się słówek w obcym języku. Słówkiem na dziś jest:
MREžA – oznacza sić, siatkę, może to być siatka rybacka lub internetową. Dla mnie to coś co stało się podstawowym i stałym elementem budowy. Tniemy ją, spawamy, czyścimy i malujemy, znów malujemy i jeszcze raz…
VIS 16.03.2015
Ciężko w to uwierzyć ale po prostu nie ma kiedy pisać. Najpierw tydzień w Hvarze, właściwie jedyne co przychodzi mi na myśl po tamtym pobycie to że zmarzłem na kość…tak tak w nocy było zimno jak w psiarni.
A no i jeszcze Maksia pocztówka z Chorwacji. Niby śmieszne niby dla jaj ale uchwycił nie co kwintesencji wyspy i zachwytu cudzoziemców wyspami. Polecam.
Potem wiała potężna Bura. Generalnie po moich doświadczeniach na Bałtyku i Atlantyku wydawało mi się że te wiatry tutaj mnie nie zaskoczą…no cóż bardzo się myliłem.
Od 1 marca jestem i działamy na Vis. Poznajemy ludzi i klimat wyspy. Od razu nasuwa mi się dialog Travolty z Samul L. Jacksonem z Pulp Fiction. little differences. Bo to tak jest, małe różnice. Przede wszystkim zaczynając jakąkolwiek inicjatywę w Chorwacji trzeba przygotować się na kilka żeczy. Po pierwsze wszystko, ale to absolutnie wszystko co związane z administracją (a prawie wszystko jest) nie jest ani proste ani jasne ani klarowne. Z tym samym dokumentem chodzimy całymi dniami od okienka do okienka zbierając kolejne pieczątki i podpisy. Administracja jest rozbudowana, na wszystko potrzebne sa koncesje i urzędowe zezwolenia, czasami jest to kwestia formalności innym razem wytrwałości, a czasami jedno i drugie. Bariera językowa jest poważną przeszkodą, mało kto mówi po Angielsku nie zależnie od wieku a nawet ci co mówią robią to niechętnie, więc od razu tracimy na życzliwości. Lepiej dukać kali kraść kali mieć niż mówić płynnie i bez nieporozumień. Kolejna rzecz na którą trzeba być przygotowanym to fakt że tu ludziom nigdzie się nie śpieszy, wszystkie terminy i godziny są podawane umownie i nic nie jest ostatecznie umówione. Zresztą nie istnieje coś jak umówienie się. Do póki coś się nie wydarzy to jest nie pewne i nie może zostać od haczone na liście rzeczy do wykonania.
zeby nie być gołosłownym, byłem dziś umówiony z właścicielem kamienicy na podpisanie umowy na jej wynajem. Potrzebna była mi ta umowa na to aby posiadać adres dzięki któremu mogłem uzyskać pozwolenie na pobyt co z koleji pozwoli mi na legalne zatrudnienie co pozwoli mi na uzyskanie numeru OIB co pozwoli mi zgłosić się do lokalnego ZUS co pozwoli mi uzyskać pozwolenie na pobyt…eee…czy jakoś tak. W każdym razie właściciel oczywiście nie stawił się w umówionym miejscu, po wykonaniu kilku bezowocnych prób połączenia się za pomocą telefonu, udałem się do mieszkania właściciela gdzie musiałem go obudzić i w raz z pomocą jego 93 letniej Matki wywlec go z łóżka i zaprowadzić do prawnika który przygotował umowy. Wszystko to odbywało się w języku chorwackim w którym ni w ząb nie potrafię się porozumiewać ale mam wrażenie że sporo rozumiem.
Następnie wybrałem się do Pani fotograf, ponieważ jak przystało na biurokratyczne Państwo do wszystkiego należy dołączyć Taksa Marke czyli znaczki skarbowe oraz zdjęcie. Pani powitała naz z uśmiechem i rozradowana powiedziała ach to wy, no tak umawialiśmy się w piątek że przyjdziecie na zdjęcia. W tym momencie uśmiech zniknął po czym pojawił się ponownie i Pani dodała rozbrajająco „ale nie mam aparatu bo oddałam go do serwisu, więc nie zrobię wam zdjęć’. Po namowach udało się Panią przekonać aby wykonała zdjęcie telefonem co zresztą pozwoliło nam kontynuować plan. Napiszę jeszcze że jak już mieliśmy wszystkie dokumenty i papiery i poszliśmy z tym na policję (tu się sporo spraw załatwia na policji) to Pani powiedziała nam że dziś ma raport i się nami nie zajmie…mówiłem że byliśmy umówieni? Nic to…
Warszawa 22.02.2015
Minęło kilka dni. Właściwie kilka chwil. Byłem w Bratysławie, poznałem Petera Kubicka, który jako pierwszy sfilmował B-17 które leży na Vis. Tydzień później Wiatr i Woda, targi w Warszawie, organizatorzy próbują przywrócić zainteresowanie świata nurkowego tymi targami – na razie z miernym skutkiem. Kolejny tydzień to Festiwal wrakowy w łodzi. Pozytywne zaskoczenie. Miłe spotkanie z Archeologami podwodnymi z UW, Leigh Bishop z rewelacyjną prezentacją dotyczącą „Znikającego Holendra” z Sierra Leone i budzącą wspomnienia dotyczącą czterech ekspedycji na Brytanica. Obie rewelacyjne. Całość dosyć sprawnie zorganizowana. Między czasie rozmowy kwalifikacyjne dla przyszłej kadry na Vis, plany prac i zakupów, pakowanie i przygotowanie do kolejnych targów „Podwodna Przygoda’ Tak więc następne wpisy pewnie już z Chorwacji. W tej chwili załączam tylko zdjęcie Hotelu Issa w którym będzie Nautica-Vis, zrobione na jednej z moich poprzednich wypraw. Warszawa 31.01.2015
Zaczęło się na poważnie. Już nie ma odwrotu. Ruszam do przodu z największym projektem związanym z nurkowaniem z jakim miałem do tej pory do czynienia; zbudowaniem i uruchomieniem nowego centrum nurkowego na wyspie Vis w Chorwacji.
Przygotowania trwały już od września 2014 roku, ale dopiero od kilku dni wiem na pewno że jedno z największych marzeń dorosłego życia zaczyna się spełniać – realizacja tego projektu, była i jest największą do tej pory dla mnie przygodą.